Dwudziesty drugi
7 PAŹDZIERNIK 2012
Napisane przez smitchies w Opowiadania
11 Komentarze
Dwudziesty drugi
Potym wszystkim wrócił do domu, wszedł do środka a tam czekała na niego jużJamie. Gdy zobaczyła Go przekraczającego próg drzwi wejściowych od razupodbiegła i mocno przytuliła. Bała się, że straci człowieka, którego naprawdęszanowała a co najważniejsze… bała się, że straci jedynego brata jakiego miała.On nie zareagował. Nie odwzajemnił uścisku. Nie zrobił nic, stał sztywno iczekał aż dziewczyna odpuści.
- Bałam się, że już nieprzyjedziesz. – powiedziała blondynka patrząc uważnie na brata. Jego obojętnamina przerażała Ją coraz bardziej. – Powiedz coś. – zrozpaczona spojrzałaponownie w jego czekoladowe oczy. Znała go za dobrze, ale teraz nie miałapojęcia co mu jest. – Ona nie mówiła tego na poważnie. Obudź się człowieku!
Zirytowała się. ZnałaJustina jako imprezowicza, który nie dbał o dziewczyny i miał w dupie co najego temat piszą. Znała również Justina, który chciał mieć żonę, dzieci iwspaniały dom. Był wrażliwy, ale nie sądziła, że aż do tego stopnia.
[Kilkadni później]
Justin tak jak twierdziłaJamie doszedł do wniosku, że nie ma sensu udawać. Uznał, że wróci do tego cobyło kiedyś. Przez te kilka dni był praktycznie na wszystkich imprezach w LosAngeles jakie organizowały najróżniejsze gwiazdy. Olewał wszystko i wszystkich,którzy próbowali z nim choć przez chwilę porozmawiać na temat Marka leżącego wszpitalu. Udawał, że go to nie interesuje, choć wszyscy doskonale wiedzieli, żetak odreagowuje na całe to zamieszanie.
Cambriaznów siedziała w szpitalu u swojego ukochanego. Trzymała go za rękę i wciąż cośmu opowiadała. Była zmęczona, ale nie mogła sobie odpuścić nawet gdy terazpowinna być w pracy na planie zdjęciowym. Wszystko cały czas było pod wielkimznakiem zapytania. Wiedziała, że przeżyje, ale nie miała pewności czy będzie jąpamiętał. To dobijało ją najbardziej. Przez całe to zamieszanie pomyślała przezchwilę o Justinie. Jak się czuje i czy wszystko jest w porządku. Dziwnie sięczuła z tym co powiedziała do niego wcześniej. Nie sądziła, że pod wpływememocji mogła wydusić z siebie tak okropne słowa. Wcale tak nie myślała, Justinbyłby ostatnią osobą, którą by osądziła o wypadek swojego męża, jednakże czasunie cofnie a słowa, które padły wcale nie zmniejszają bólu. W pewnym momenciewyciągnęła telefon z torebki i wpisała na klawiaturze swojego Blackberrydoskonale znany jej numer. Miała nadzieję, że odbierze. Serce waliło jej jakoszalałe, ale chciała usłyszeć jego głos. Choć przez chwilę by mogła odetchnąćz ulgą wiedząc, że nic mu nie jest. Od wypadku Jamie – siostra szatyna wcale siędo niej nie odezwała tak samo jak Sophie. Wiedziała, że mają do niej żal. Co ztego, że rozumiały w jakich okolicznościach się to wydarzyło jak to był Justin.Jej Justin!
Pierwszy sygnał, drugi,trzeci. Odrzucił połączenie. Zaskoczona ponownie wybrała jego numer z nadzieją,że tym razem odbierze. Odebrał.
- Halo? – usłyszaławyczerpany i zachrypnięty głos chłopaka. Dreszcz przeszedł po jej ciele.Wiedziała, przepity głos. Zapewne spał.
- Justin? – mimo, żewiedziała odruchowo spytała.
- Kto mówi? – mruknął. Zapewne właśnie ociera zmęczone oczy.Pomyślała.
- C..Cambria. –odezwała się niepewnie. Chwila krępującej ciszy w słuchawce a po chwili głośnewestchnięcie. – Chciałam… chciałam z Tobą porozmawiać. Możemy się spotkać? –jako pierwsza się odezwała przerywając tę cholerną ciszę. Miała ciche nadzieje,że się zgodzi. Musiał się zgodzić.
- Powiedz mi tylko poco. Bo wiesz szybki numerek to gdzieś w ustronnym miejscu tak jak ostatnio. –wyczuła aluzję. Nie sądziła, że tak się odgryzie, zatkało ją.
- Porozmawiać… -zaśmiał się w słuchawce.
- Tak to teraznazywasz? – mówił wciąż się śmiejąc. – Znajdź sobie innego wafla. – kolejneszokujące słowa, które padły z jego ust. Dźwięk w słuchawce oznaczający, żerozmowa została zakończona rozbrzmiewał w jej głowie. Jej zdziwienia nie dałosię opisać.
Była kobietązdeterminowaną, która walczyła o to czego pragnie. Pewnym siebie ruchem zabrałatorebkę z łóżka szpitalnego po czym ucałowała czoło Marka i wyszła. Szybkoprzebiegła przez szpitalny korytarz i wyszła z budynku. Odnalazła samochód iwsiadła do niego po chwili odpalając silnik i ruszając w stronę Calabasas.Musiał tam być.
Potelefonie brunetki był w lekkim szoku, ale nie miał wyrzutów sumienia co dotego co jej powiedział. Bawiła się nim, stała się zbyt pewna siebie. To już niebyła tamta Cambria. On już też nie był tym Justinem. Wszyscy powoli zaczęli sięo tym przekonywać.
Uznał, że już nie jestsenny i wyszedł z pokoju, w którym przebywał tylko gdy spał. Zszedł po schodachi poszedł do kuchni. Tam siedziała jego matka, która na jego widok pokręciłagłową z politowaniem. Wyglądał na zmarnowanego i wymęczonego ciągłymiimprezami. Miał podkrążone oczy i zapite oczy. Nie zareagował na jej obecność,otworzył lodówkę i prosto z kartonu napił się mleka. Co się z nim stało. Pomyślała kobieta i złapała go za ramię gdypróbował opuścić pomieszczenie. Zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Twoja siostraniedługo wyjeżdża, chcemy iść na wspólną kolację.
- Miłej zabawy. –wyrwał się i wyszedł z kuchni. Nie miał ochoty na jakąkolwiek kolację zrodziną. Nie chciał mieć na chwilę obecną nic wspólnego z nimi. Tak jak myślałaposzedł do pokoju i już w nim został.
Lubiła muzykę, która uspokajałajej wnętrze, po zapachu i dźwięku uczyła się okolicy, chłonęła energię zdługich, wieczornych spacerów, robiła spontaniczne wypady nad morze,kochała smak radości, którą podglądała u ludzi, zachwycała się blaskiem kropelrosy na trawie i szaleństwem kolorów jesieni, wychodziła z domu i pod parasolemstała na deszczu ciepło ubrana, czasami zadziornie odpowiadała drobnąciętą ripostą, zamykała oczy kręcąc się w kółko, śmiech jej rozbrzmiewał tysiącemwspomnień, a oczy błyszczały jakby ciągle napełnione łzami szczęścia, w kieszeninosiła dwa kasztany, miała w sobie wiele spontanicznej radości, ołówekchowała we włosach, puszczała do siebie oczko po umycie zębów, zawszechciała móc zadzwonić do ciągle gubiących się kluczy, w jeden uśmiech zamykaławszystkie swoje emocje, pełna subtelności i kobieca, nie lubiła mówić,uwielbiała pisać, nie piła kawy, choć lubiła jej zapach, gotując dzwoniłapo porady do taty, lubiła dobrze organizować czas, fochy robiła tylkodla draki, nie lubiła się obrażać, jej spojrzenie otulało tajemnicą,chwaliła za konkretne rzeczy, umiała śmiać się z samej siebie, uśmiechałasię do nieznajomych, karmiła ptaki zimą, była wrażliwa na smutek innychi zawsze gotowa do pomocy, bardzo kochała życie. Jednak czasem zachowywałasię jakby nie pamiętała kim jest…
Wprawie godzinę dotarła pod doskonale znany jej adres. Zaparkowała auto po czymwysiadła z niego i ruszyła w stronę drzwi. Nacisnęła na dzwonek i nerwowoprzeskakiwała z nogi na nogę. Po chwili wielkie drewniane drzwi otworzyły się aprzed nią stanęła jej najlepsza przyjaciółką a zarazem siostra Justina.Spojrzała na Cambrię pogardliwie i wypuszczając głośno powietrze z ustpokręciła głową.
- Zaskoczyłaś mnie. –mruknęła nie odwracając wzroku od brunetki. – Po co tu przyjechałaś?
- Chciałam z nimporozmawiać. – odezwała się po chwili. – Jamie to sprawa pomiędzy mną a nim,nie bądź na mnie o to zła. Co ty byś zrobiła na moim miejscu?
- Zostałabym z nim. –odpowiedziała krótko. – Sophie powiedziała mi co było w Nowym Jorku. Przespałaśsię z nim i wróciłaś do Marka! Cambria zastanów się co ty robisz. Zachowałaśsię jak szmata, Sophie ci tego nie powiedziała, ale ja nie mam wyrzutówsumienia. Najlepiej zniknij z jego życia bo dzięki tobie zaliczył więcejpanienek i imprez niż wcześniej to robił. – nim brunetka zdążyła się odezwać,Jamie zamknęła jej drzwi przed nosem. Zdziwiona stała jeszcze chwilę i wróciłado samochodu. W życiu nie podejrzewała, że jedna z jej najlepszych przyjaciółektak ją zrani. Nie widziała sensu aby prosić o rozmowę. Po prostu odjechała.
__
Długo rozdziału nie było – muszę przyznać. Niestety mam dużo na głowie, ogarniam marcowy koncert Biebsa, zajmuję się nauką i piszę powoli rozdziały na dwa blogi. Nie jest tak łatwo to wszystko pogodzić a przyznam się, że czasami to nawet mi się nie chce.
Nie mam pojęcia kiedy będzie następny rozdział, ale obiecuję, że na pewno się pojawi i skończę to opowiadanie.
jest to drugie moje opowiadanie o biebsie z fajną historią (tak myślę) więc jak tu nic nie ma to patrzcie czy tam przypadkiem nie ma czegoś nowego bo tam dodaję częściej.
Rozdział dedykuję Anii, której ostatnio wysyłałam kawałek rozdziału :)
Statystyki
- Wszystkich wizyt: 304822
- Dzisiaj wizyt: 50
- Wszystkich komentarzy: 2642
Twitter