Dziewiętnasty
30 LIPIEC 2012
Napisane przez smitchies w Opowiadania
4 Komentarze
Dziewiętnasty
Nadszedłten dzień. Dzień na który czekała od bardzo dawna, lecz mimo wszystko oczy,które otworzyły się tego ranka były przepełnione strachem, smutkiem, bólem,niepewnością i cierpieniem. Tak właśnie było – bała się. Bała się tego coniedługo nastąpi. Wiedziała, że przyjdzie na ślub – w końcu sama osobiściezaniosła mu zaproszenie, ale to nie było największą obawą brunetki; najbardziejobawiała się jego wzroku – wiedziała jak na nią działał. Gdy tylko patrzyła muw oczy przypominało jej się wszystko to co razem przeżyli. Nie ważne czy byli wzgodzie czy nie – tak już na nią działał. Chodziło tylko o te wspomnienia, oten obraz z tamtej nocy, że gdy go zobaczy wszystkie uczucia wrócą. Nie chciałazniszczyć tego co dzieliło ją pomiędzy Markiem… czuła, że chce za niego wyjść.Była prawie pewna. Gdyby jeszcze tego było mało – cały ten dzień zapowiadał siępodejrzanie.
Kilka chwil poprzebudzeniu do sypialni wszedł jej narzeczony z tacą pełną jedzenia.Uśmiechnął się do niej i postawił posiłek na stoliku niedaleko łóżka, na którymsiedziała. Spojrzała na niego z wdzięcznością a on nachylił się nad nią imusnął delikatnie jej usta. Przegryzła wargę i wzięła talerz z grzankami.
- Dziękuję, jestemstrasznie głodna. – powiedziała wpychając sobie grzankę do ust. Pokręciłzabawnie głową i pocałował ją w czoło.
- Jadę z Ianem pogarnitur i cóż… spotkamy się dopiero przed ołtarzem. – uśmiechnął się lekko iotworzył drzwi. – Kocham Cię. – powiedział i wyszedł zamykając je za sobą. Nieodpowiedziała mu – nie chciała, nie mogła czy nie była w stanie? Sama niewiedziała dlaczego. Po prostu nie odpowiedziała. Chwilę po wyjściu chłopakazadzwonił jej telefon. Odebrała wiedząc doskonale kto dzwoni.
- Soph! Kiedybędziecie? – spytała z pełną buzią. Usłyszała delikatny śmiech blondynki wsłuchawce.
- Podjeżdżamy pod dom.Smacznego. – rozłączyła się i skończyła swoje śniadanie. Szybko pobiegła dołazienki i umyła zęby. Mokre jeszcze włosy rozpuściła z warkocza i roztrzepałaje na głowie. Przemyła się szybko i czekała na swoją przyjaciółkę.
Ledwo zdążyła usiąść nałóżku a do pokoju weszła Sophie z trzema kobietami. Jedna od sukienki, druga odmakijażu a trzecia od włosów. No toładnie. Mruknęła sama do siebie i uśmiechnęła się na powitanie.
- Zdenerwowana? –zapytała fryzjerka. Kobieta z rudymi włosami do ramion. Wyglądała natrzydzieści lat. Cambria kiwnęła głową i głośno westchnęła.
- O ile obawy sąnormalne to nie, wcale. – blondynka sięzaśmiała co spowodowało, że wszystkie kobiety spojrzały na nią.
- To znak, żewychodzisz za niewłaściwego faceta kochanie. – jej uśmiech mówił wszystko.
- Oj zamknij się. Tomoje życie. – powiedziała podirytowana brunetka.
- A to moje ramie. –pokazała na lewe ramie po czym pokręciła głową. – To w nie będziesz sięwypłakiwać kiedy okaże się, że coś jest z nim nie tak. – Sophie doskonalewiedziała co mówi. Wiedziała, że prędzej czy później będzie taka sytuacja. – I zobaczysz…wspomnisz moje słowa.
- Mówisz tak tylkodlatego bo Justin jest Twoim przyjacielem. – prychnęła.
- Mówię tak bo Tyjesteś moją przyjaciółką a w Marku od początku coś mi się nie podobało. Dobrzeo tym wiesz!
- Dziewczyny spokojnie,nie kłóćcie się. – całą sytuację załagodziła Eveline – makijażystka. Uspokoiłysię i zrobiło się cicho, co jakiś czastylko Sophie wychodziła z sypialni i rozmawiała przez telefon. Cambriadoskonale wiedziała z kim tak zawzięcie dyskutuje.
- Włosy będziesz miałaupięte w duży kok. Klasycznie, ale za to będziesz wyglądać pięknie. Co ty nato?
- Doskonale. Wydaje misię, że właśnie taka najprostsza fryzura będzie najlepsza. W końcu to tylkojeden dzień. – po chwili zorientowała się co powiedziała. To powinien być jejnajważniejszy dzień w życiu. – Znaczy no… jak się zepsuje to nie będzie miszkoda takiej prostej fryzury. – uśmiechnęła się lekko po czym przeklinała sięw myślach. Idiotka!!
Miłość to krótkie słowo,zawierające w sobie wszystko. Oznacza ciało, dusze, życie, całą istiotę.Czujemy ją tak , jak odczuwamy ciepło krwi, oddychamy nią tak, jak oddychamypowietrzem, nosimy ją w sobie tak , jak nosimy nasze myśli. Nic więcej dla nasnie istnieje. To nie tylko słowo, to niewyrażalny stan zamknięty w kilkuliterach.
Tego dnia obudził się wkiepskim humorze. Wiedział co to oznacza czasem nawet bał się pomyśleć jakzareaguje na jej widok w sukni ślubnej. Była piękna - zawsze. Czy była w zwykłej brudnej koszulcei spodenkach oraz rozczochranych włosach czy w pięknej sukni, ładnie ułożonychwłosach i makijażu. Zawsze wyglądała tak samo pięknie. Miała to coś w sobie cood razu przyciągało ludzi. Dzięki temu „czemuś” się zakochał w brunetce oniesamowicie niebieskich oczach. Oczy jak ocean, mógł się wpatrywać godzinami.[…] Jak zwykle z rana poszedł wziąć prysznic, próbował zmyć z siebie ten złynastrój. W głowie miał miliony myśli, które nie dawały mu spokoju. Męczyło goto, ale tak już musiało być. Skoro pozwolił jej odejść… tak rozumiał miłość.Cierpiał, ale chciał żeby była szczęśliwa.
Po orzeźwiającymprysznicu ubrał się i przetarł włosy ręcznikiem. Udał się do salonu gdziesiedziała jego matka i czytała jakąś gazetę, usiadł obok niej i westchnąłgłęboko i spojrzał na nią kątem oka. Wiedziała o co chodzi… odłożyła czasopismoi przysunęła się do syna.
- Jedziesz? – zapytałakładąc rękę na jego plecach. Wzruszył ramionami i zakrył twarz w dłoniach.
- Nie wiem. Traktowałemją tak okropnie. Podniosłem na nią rękę, krzyczałem, piłem. Nie wiem czypotrafiłbym spojrzeć jej rodzicom w oczy. W dodatku Mark… nie wiem co robić. –wyrzucił z siebie i przetarł oczy wierzchem dłoni.
- Powiedz mi… co sięstało w Nowym Jorku? – wiedział, że o to zapyta, tego bał się najbardziej. –Przyjechała do Ciebie to wiem. Czy doszło do czegoś więcej niż zwykłegospotkania? – pogubił się, ale zdecydował się, że wszystko powie.
- Przez chwilę było takjak kiedyś, mamo. Mogłem ją mieć przez chwilę tylko dla siebie a teraz… -mówiąc to głos mu się łamał. Nie mógł na to poradzić, tak bardzo żałowałwszystkiego co się wydarzyło wcześniej.
- Ludzie popełniająbłędy, nawet jak myślą, że nie popełniają to i tak to robią. – rodzicielkapocałowała Justina w czoło i poszła do kuchni przygotować posiłek. Brunetzebrał się w sobie i poszedł do pokoju. Z nierozpakowanej jeszcze walizkiwyciągnął białą koszulę, czarne spodnie z lekko obniżonym krokiem i czarnykrawat. Wszedł do łazienki i zaczesał włosy do tyłu. Musiał się jeszczeprzebrać i wyruszyć pod podany adres na zaproszeniu. To będzie ciężki dzień. Pomyślał i wziął koszulę do ręki. Zdjąłpodkoszulkę i założył na siebie koszulę, którą wcześniej sobie przygotował.
- Będzie ciekawie. –mruknął i przymknął oczy. – Niech będzie już po wszystkim… – westchnął i gdyjuż był ubrany na nogi wsunął białe buty za kostkę i poprawił krawat.
Już się szykował dowyjścia, wziął telefon, który schował do kieszeni i kluczyki od samochodu.Ucałował rodzicielkę i oznajmił jej, że spotkają się na miejscu. Wyszedł z domui wsiadł do swojego samochodu. Wściekły uderzył mocno ręką w deskę rozdzielcząpowodując ból. Nie przejął się tym, odpalił silnik i wyjechał z podjazdu. Miałczterdzieści minut na przemyślenia… i zdecydowania czy pomysł aby być na ślubiejest rzeczywiście dobrym pomysłem. Dojeżdżając do centrum Los Angeles zadzwoniłjego telefon. Nie spodziewał się telefonu od Rogera nie w dzień ślubu.
- Już jadę Roger, niemusicie na mnie czekać przecież. – mruknął wściekły do telefonu.
- Nie idę na ślubstary. – to co powiedział jego przyjaciel lekko go zdziwiło. – Masz robotę.
- Że co? -zdezorientowany zjechał na najbliższy parking i wyłączył silnik.
- Masz dzisiaj wyścig.
- Jak to wyścig? Dziś,teraz, zaraz?! – krzyknął do słuchawki co nie spodobało się Rogerowi.
- Spokojnie, zdążysz nawesele. Chyba, że chciałeś zrobić spektakularne wejście krzycząc: Nie zgadzam się! Tak jak w Shreku. –zaczął się śmiać lecz Justinowi wcale nie było do śmiechu.
- Ale z ciebie kutas wiesz. – bąknął.
- Dobra stary przyjeżdżaj na tor na godzinę masz decydującywyścig. – tak zakończyła się ich rozmowa. Wsumie to nawet lepiej, nie będę musiał oglądać jego twarzy przy mojej Cambrii.Pomyślał i ruszył z piskiem opon w stronę stadionu gdzie miał odbyć się jegonajważniejszy wyścig w karierze.
__
Pomyślałam, że poczekam z rozwojem dalszych wydarzeń. A co mi szkodzi! :)
Zapraszam Was na zwiastun tego opowiadania TUTAJ niedługo pojawi się też drugi zwiastun, który będzie ukazywał dalsze losy bohaterów.
www.twitter.com/smitchies
www.formspring.me/smitchies
Zapraszam Was na zwiastun tego opowiadania TUTAJ niedługo pojawi się też drugi zwiastun, który będzie ukazywał dalsze losy bohaterów.
www.twitter.com/smitchies
www.formspring.me/smitchies
Statystyki
- Wszystkich wizyt: 304825
- Dzisiaj wizyt: 53
- Wszystkich komentarzy: 2642
Twitter