Piętnasty
7 MAJ 2012
Napisane przez smitchies w Opowiadania
16 Komentarze
Piętnasty
Dziewczyna przeraziła się widzącwściekły wzrok swojego chłopaka. Jeszcze nie miała okazji widzieć go w takimstanie. Wzięła głęboki wdech i czekała na to aż szatyn się odezwie. Przezchwilę stał cicho, musiał ochłonąć. Był tak przepełniony nienawiścią doblondynki, że nie zapanowałby nad sobą i powiedziałby za dużo nie chcianychsłów. Gdy troszkę się uspokoił pokręcił przecząco głową i wścibsko się zaśmiał.
-Co ty wyprawiasz? – spytał spokojnie. Ona nie wiedząc o co chodzi stała wbezruchu, nie czekając dłużej złapał ją za ramiona i lekko potrząsnął. – Niewidzisz, że tam gdzie jesteś ty wszystko się rozpada?
-Ale Justin ja nie rozumiem… jesteśmy razem, nie mogę odwiedzić Cię w pracy? –mruknęła.
-Ha, weszłaś tutaj jak bóg wie kto. W ogóle jak ty się tu dostałaś?! – krzyknął.Drgnęła słysząc jego wściekły głos. Nie odpowiedziała. – Nie radze sobie z tym,nie wiem czy to dziecko… – wskazał na brzuch blondynki. – jest moje czy nie.Jeśli jest będę płacić alimenty, ale najpierw zrobisz badanie na ojcostwo to poraz, po dwa. – westchnął. – Jedź do mnie i zabierz wszystkie swoje rzeczy, znami koniec. – Wyminął ją i zostawił oszołomioną przed wejściem na planzdjęciowy. Wszedł do środka a wszystkie pary oczu zwróciły się ku niemu. Niezwrócił na to uwagi, jego złość jeszcze nie opuściła, ale mimo to podszedł do Rogera, który rozmawiał z Sophie.Jego przyjaciel widząc minę szatyna poklepał go po ramieniu i zaśmiał się.
-Koniec?
-Definitywny koniec. – nie czekając na reakcję Sophie odszedł od nich. Nie miałjuż nastroju na resztę zdjęć i najzwyczajniej w świecie wyszedł z planu nikomunic nie mówiąc. Był wykończony całym tym cyrkiem, który się przez jego byłądziewczynę zrobił. Wreszcie mógł przez chwilę porozmawiać z Cambrią, jegoCambrią. Idioto ona już nie jest Twoja!Nie zapominaj, że niedługo wychodzi za mąż! W jego głowie coraz częściejodbywała się walka na słowa. Wyzywał się w myślach i przeklinał Marka, którynic mu nie powiedział kiedy mieli okazję niedawno porozmawiać. Szlak!
W pewnym momencie uświadomiłsobie, że tak naprawdę to już nie ma niczego. Tak wsiadł do samochodu i naglezrozumiał, że jest już całkowicie sam. Nie przez wygląd, nie przez sławę, aleprzez swój charakter, który swoją drogą był dosyć trudny. Wpatrywał się w jedenpunkt gdzieś w okolicy skrzyni biegów, to nie tak miało wyglądać. Nie tak miałowszystko się potoczyć. Serena powinna już dawno się od niego wyprowadzić i już więcejnie pojawić się w jego życiu. Był jednak dosyć zaślepiony jej urodą i chęciąconocnych igraszek, że nie zauważył nawet kiedy to wszystko wymknęło się spodkontroli.
Odkądpamiętał był pewny siebie, był pewien swojego sukcesu jakże i tego, że kiedyśto Cambria stanie na ślubnym kobiercu u jego boku. To wszystko jest teraztroszkę skomplikowane… nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. A jednak…życie jeszcze bardziej zaskakuje. Chybapójdę do seminarium. Zaśmiał się w myślach. Cambria wychodzi za mąż a onnadal nie ma planu, który pomógłby w odzyskaniu ukochanej. Oprzytomniał nagle irozejrzał się wkoło. Westchnął po chwili i włożył kluczyk do stacyjki sprawiając,że jego auto się uruchomiło. Wycofał bez problemowo i wyjechał z piskiem oponna ulicę. Od czasu kiedy kazał Serenie zabrać swoje rzeczy minęło niecałepółtorej godziny postanowił więc sprawdzić jak wygląda jego mieszkanie i czyprzypadkiem blondynka go nie zdemolowała.
Przezwszystkie przecznice przejechał nadzwyczaj szybko i sprawnie wyminął innepowolne środki transportu. W przeciągu dziesięciu minut dojechał do swojegodomu na obrzeżach Los Angeles. Zaparkował samochód i wysiadł z niego. Zwinnie wbiegł po schodkach i szarpnął za klamkę, byłyzamknięte. To dobry znak, już jej nie ma.Pomyślał. Wyjął klucze z kieszeni i przekręcił je w zamku. Wszedł do środkai rozejrzał się dookoła. Na oko nic nie zabrała ważnego dla niego samego.Przejrzał łazienkę, salon, sypialnię i resztę pomieszczeń w domu a na samymtarasie kończąc. Niczego co miało dla niego dużą wartość nie zabrała. Głupio mubyło przed samym sobą, że tak dokładnie wszystko sprawdził, ale nie był pewienczy w złości niczego głupiego by nie zrobiła i co mogłoby jej strzelić dogłowy. W końcu odetchnął siadając na kanapie. Oczy powoli zaczęły mu się zamykaći przysnął tak na chwile a może na trochę dłuższą chwilę?
Patrzyszna coś i nagle to znika. Odczuwasz coś i nagle to ulatuje jak wiatr. Dotykaszcoś i nagle rozpływa się w nicość. A potem powraca, gdy znów widzisz ten samobiekt. Wykorzystujesz i odchodzisz, pomimo tego, że chcesz żeby był, wyklinaszi jednocześnie kochasz. Odchodzisz jednak nie na zawsze. Tego nie potrafisz.Znasz to uczucie? Ten grzech?
Zapatrzonykierujesz wzrok w najbliżej znajdujący się obiekt i patrzysz. Wiesz, że torozwiązanie jest nieuniknione, że inaczej „to” nie nastąpi. Niepotrafisz odwrócić się i spojrzeć, w tą parę zielonych ślepotek, którezmusiłeś, aby tu z tobą przyszły. Przyszły, bo kochają, tak jak i ichwłaścicielka. Wiesz, jakie musisz wypowiedzieć hasło, ale jeszcze niepotrafisz, jesteś wesoła, chcesz tego, nie chcesz ranić tych zielonych oczek.Wykorzystywać ich wbrew temu co ponoć czujesz.
W końcu sięodwracasz. Patrzysz, a on stoi i uśmiecha się. Nie boi się, to nie będzietrudne.
- Życzysz sobieczegoś jeszcze? – pyta.
- Przytul mnie izrób to. – odpowiadam.
Słychać strzał.
Najlepszymlekarstwem na to był koniec.
Zerwałsię natychmiast. Na jego czole pojawiły się kropelki potu, rozkojarzonyrozejrzał się po pomieszczeniu i ponownie usłyszał dzwonek do drzwi, którywybudził go z tego cholernego koszmaru. Wstał i ruszył w stronę drzwi zzaktórych dobiegał dźwięk owego dzwonka. Pociągnął za klamkę i przez chwilę niewiedział czy nadal nie śni. Przed nim stała Cambria z lekkim uśmiechem natwarzy. Spojrzała się na niego znacząco aby ten oprzytomniał. Poruszył sięlekko i odsunął tak aby mogła wejść do środka. Zamkną drzwi nic nie mówiąc.
-Co Cię tu sprowadza? – spytał nagle. Weszła do salonu i rozejrzała się dookoła.Nic się nie zmieniło. Jest tak jak było.Pomyślała. Usiadła na kanapie i napawając się zapachem perfum Justina westchnęłagłęboko.
-Chciałam Ci to dać. – wyciągnęła w jego kierunku rękę z białą kopertą. – Myślałamaby podesłać pocztą, ale szło by wieki… mailem nie wypada a osobiście towygląda znacznie lepiej. Także skoro już rozmawiamy ze sobą na tyle żeby mócsię dogadać to uznałam, że jednak zasłużyłeś na to aby być na tej uroczystości.W końcu kiedyś nas coś łączyło. – ostatnie zdanie wypowiedziała o kilka tonówciszej. On wpatrując się w białą kopertę zastanawiał się czy ją otworzyć terazczy dopiero wtedy jak wyjdzie. Jednak ciekawość była tak silna, że otworzył wcelu upewnienia się czy faktycznie chodzi o to o czym myśli. Rozerwał kopertę ajego oczom ukazała się pięknie wykonana kartka z pięknym napisem Zaproszenie na Ślub. Mrugnął kilka razyi spojrzał się na brunetkę niedowierzając.
-Zapraszasz mnie na swój ślub? – zapytał się niepewnie mimo, że trzymazaproszenie w rękach podpisane jego imieniem i nazwiskiem.
-Tak. Jak już mówiłam… zasłużyłeś na to aby w tym uczestniczyć. Poznasz mojego narzeczonego,jest naprawdę niesamowitym facetem. Myślę, że byście się spokojnie ze sobądogadali. – zaśmiał się pod nosem. Zatkało go nie sądził, że jego plan runie w gruzacha jednak. Zaprosiła go na ślub, na swój ślub, który miał się nie odbyć z jegopowodu. Nie rozstanie się przecież z nimdla Ciebie. Chory jesteś? W jego głowie było jeszcze więcej myśli niżsekundę temu. Kiwnął głową i uśmiechnął się lekko.
-Dzięki… nie spodziewałem się, że…
-Że po tym wszystkim mogłabym Cię zaprosić? – przerwała mu w połowie zdania. –Widzisz trochę czasu minęło… czas chyba zakopać topór wojenny. – tymi słowami zakończyłaswoją wizytę. Wstała i podeszła do niego. Naszła ją chęć pocałowania go, aleszybko odrzuciła od siebie tę myśl. Poklepała go po ramieniu i wyszła z domu.Stał w jednym miejscu jeszcze chwilę nie dowierzając we wszystko co się właśniestało. Odłożył kopertę na stół i usiadł na kanapie zakrywając twarz w dłoniach.Spieprzył sprawę i to bardzo, ale nikt by nie przypuszczał, że aż tak sięzałamie. Ślub miał odbyć się za trzy tygodnie. Przez ten czas miał wymyślić cosco miałoby spowodować aby ten ślub się nie odbył. Tylko co? Przecież nie powiejej, że ją kocha! Wyśmieje go a w najgorszym wypadku oleje i stracą kontakt atego by nie chciał. Najzwyczajniej w świecie w tej chwili się załamał. Nicsensownego nie przychodziło mu do głowy. […]
Tak spędził kolejnecztery dni i następny tydzień. Na rozmyślaniu nad tym co będzie dalej. Co jejpowie, co zrobi i czy w ogóle się pojawi na tym bezsensownym ślubie. Nie sądziłnawet, że zacznie nałogowo palić. Cały ten stres spowodował, że ponownienadużywał alkoholu i palił coraz więcej.Tak minęło półtora tygodnia a dni ubywało, czasu coraz mniej. Nie miał pojęciaco zrobić, wrak człowieka i to dosłownie…
__
Nie wiem co napisać. Jest mi w cholerę przykro, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale teraz tak będzie. Koniec roku się zbliża i oceny trzeba poprawić.
Statystyki
- Wszystkich wizyt: 304829
- Dzisiaj wizyt: 57
- Wszystkich komentarzy: 2642
Twitter
- niech mnie ktoś mocno jebnie i powie NIE! w Sobotę umówiłam się do fryzjera... kurwa znowu robię Ombre. niedługo włosy mi wypadną