Dwudziesty pierwszy
9 SIERPIEŃ 2012
Napisane przez smitchies w Opowiadania
13 Komentarze
Dwudziesty pierwszy
W przeciągu kilku minut znaleźli się wszyscy w szpitalu. Cambria płakała, czasem nawet nie mogła złapać oddechu z tego wszystkiego. Wszyscy czuli się winni, że nie zatrzymali jej męża. Cierpiała i było widać jak naprawdę zależało jej na tym facecie. W pewnym momencie osunęła się po ścianie i zalała się kolejną porcją łez. Justin podszedł do niej i ukucnął przy niej, złapał za jej rękę i spojrzał jej w oczy.
- Będzie dobrze, zobaczysz. – mówiąc to patrzył prosto w oczy i nie kłamał. Mimo iż kochał ją nad życie to chciał aby wyszedł z tego. Nienawidził Go, ale z nim szczęśliwa była Cambria. Chciał dla niej jak najlepiej.
- Nie będzie dobrze! – krzyknęła odpychając chłopaka od siebie, wylądował na zimnej podłodze. – To wszystko przez Ciebie! – wstała po czym spojrzała się na bruneta z pogardą. – Dla mnie nie żyjesz. – mówiąc to odwróciła się na pięcie i pobiegła do rodziców, którzy zmierzali w jej stronę. Wpadła im w ramiona i płakała dalej. Wszyscy spoglądali na siedzącego Justina ze spuszczoną głową. Słowa brunetki bardzo go zraniły, nigdy nie czuł się tak jak teraz. Wstał z podłogi i spojrzał na swoją siostrę, która siedziała niedaleko i słyszała wszystko. Dawno jej nie widział, ale nie miał zamiaru z nią rozmawiać. Oczy miał załzawione, pokręcił przecząco głową i mijając Cambrię wyszedł z budynku z rękoma w kieszeni.
- Justin! – po chwili krzyknęła Jamie i wybiegła za nim. Przed wielkim budynkiem jego już nie było, spojrzała w stronę samochodu, w którym siedział. Westchnęła lekko i podeszła do auta. Zapukała w okno a On odblokował pilotem drzwi. Otworzyła je i wsiadła do środka. Siedzieli przez chwilę w ciszy, żadne nie wiedziało co powiedzieć. – Na pewno tak nie myśli. – odezwała się nagle. Justin spojrzał na nią i pokręcił głową. Chciał coś powiedzieć, ale miał taką gulę w gardle, że nie był w stanie. Blondynka przytuliła go do siebie a ten najzwyczajniej w świecie oddał się emocjom. Płakał, tak bardzo ją kochał. Tak bardzo chciał do niej wrócić, ale nie mógł. Wybrała jego najlepszego przyjaciela a teraz w dodatku osądza go o jego wypadek. Nie wiedział czy żyje, nie wiedział czy przeżyje. Nie wiedział nic co było związane z Markiem. W głębi duszy wierzył, że dzięki temu zbliżą się do siebie, ale słowa Cambrii tylko bardziej go dobiły.
- Dla niej nie żyje… – szepnął i pociągnął nosem.
- Justin jestem pewna, że nie mówiła tego na serio. – spojrzała na niego i lekko się uśmiechnęła. – Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale Ona Cię kocha. Fakt, dopiero wyszła za mąż, ale Cię kocha. Jestem pewna.
- Nic nie wiesz Jamie! Nie mów, że mnie kocha. Nie mów, że jesteś pewna bo nic nie wiesz! – podniósł głos i uderzył ręką w kierownicę. – Nic nie wiesz, nie masz pojęcia jak wszystko się potoczyło więc nie gadaj głupot! – wystraszyła się. Nigdy jeszcze nie widziała swojego brata w takim stanie. Był w totalnej rozsypce emocjonalnej.
- Ja chciałam…
- Co chciałaś?! Jeszcze bardziej mnie dobić? Gratuluję, udało Ci się. – przerwał jej i wysiadł z samochodu zostawiając kluczyki w stacyjce.
- Wiem o waszej nocy w Nowym Jorku! – krzyknęła gdy ten oddalał się powoli od auta. Odwrócił się i podszedł bliżej siostry, która wyszła z pojazdu i patrzyła prosto na niego. – Wiem, że powiedziałeś jej wtedy, że ją kochasz. Tuż po tym jak to zrobiliście. Wiem, że to Cię boli… Wiem wszystko, dlatego daj sobie pomóc. – słysząc słowa blondynki zaczął się śmiać. Dla niego sytuacja była komiczna. Pomóc? Mnie? Niby w czym. Pomyślał i westchnął.
- Nie chcę pomocy. Skoro dla niej nie żyję. Postaram się aby było tak jakbym to ja miał ten wypadek. Wszystko wedle życzenia. – nim się obejrzała Justin wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon. Wiedziała, że jest wściekły, ale wiedziała też, że w końcu mu przejdzie. Nie czekając dłużej wróciła do budynku. […]
Przestała płakać, ale oczy nadal były podpuchnięte. Siedziała na krześle i wpatrywała się w jeden punkt na białych szpitalnych płytkach. Jak to mogło się stać? Jak mogła pozwolić by ten w trakcie najważniejszego dnia w ich życiu pojechał na wyścig? Właśnie, na żadne pytanie nie znała odpowiedzi. Po prostu się stało, a to co się stało to się nie odstanie. Mocno wierzyła, że Mark z tego wyjdzie. Wierzyła, nie. Chciała wierzyć, ale z każdą sekundą, minutą a nawet godziną jej wiara była równa zeru. Tak naprawdę miała świadomość tego, że oprócz zwykłych złamań doznał czegoś poważniejszego. Gdy tylko lekarze wyszli z Sali operacyjnej brunetka wstała i spojrzała na jednego z nich. Był to lekarz prowadzący, który od razu zabrał ją na bok i objął lekko ramieniem. Wpatrywała się w jego nic nie wyrażającą twarz i wyczekiwała jakiejkolwiek dobrej wiadomości.
- Operacja się udała, przeżyje. – poklepał ją po ramieniu a na jej usta wkradł się lekki uśmiech. – Jest pani zmęczona. Niech pani wróci do domu, prześpi się i wróci rano. Dziś i tak nie będzie mogła Pani zobaczyć męża. – kiwnęła głową i wróciła do rodziny i przyjaciół. Spojrzała na nich i kiwnęła głową.
- Wszystko dobrze, operacja się udała. Żyje. – mówiąc to wszyscy odetchnęli z ulgą. Matka chłopaka poczuła się lepiej i poszła do lekarza prowadzącego dowiedzieć się szczegółów. Cambria zaś z rodzicami, Sophie i Jamie wróciła do domu. Tam wszyscy się rozeszli. Jamie wróciła do Calabasas a Sophie razem z nią.
Poszła wziąć prysznic i położyła się spać. Nie chciała tak naprawdę siedzieć w domu, chciała czekać przed salą i wyczekiwać kiedy tylko będzie mogła wejść, ale wiedziała, że Mark chciałby by wróciła do domu. By cierpliwie czekała aż ten wybudzi się z narkozy. Czuła, że będzie to całkiem niedługo. […]
Nadzwyczaj szybko dojechał do domu. Nogi z gazu prawie w ogóle nie zdejmował co mogło przyczynić się do niemałej kolizji na trasie. Jak zawsze zaparkował samochód pod domem i ruszył w stronę drzwi ignorując wścibskich reporterów. Trzasnął drzwiami, ale się nie przejął. Nikogo nie było w domu. Zanim dojadą jego już tu nie będzie.Spełnię życzenie, będę tak jakby mnie nie było. Niespakowane walizki zniósł do samochodu, zabrał ze sobą iPoda, telefon i portfel. Nic więcej nie było mu potrzebne. Zamknął dom, wsiadł do pojazdu i odpalił silnik. Wyjechał spod budynku prawie najeżdżając na jednego z reporterów i odjechał z piskiem opon. Nikt się tego nie spodziewał, a na pewno nie jego siostra.
Jesteś tchórzem! Zawsze nim byłeś! Nigdy się nie zmienisz, zawsze będziesz uciekał przed problemami zamiast je rozwiązywać. Czasem jesteś tak jakby wcale Cię nie było. Nie takiego Justina wszyscy znamy. Obudź się człowieku, otaczają Cię niesamowici ludzie! Nie widzisz tego? Nie widzisz jak matka płacze widząc jak wiecznie się ukrywasz i uciekasz? Czas przejrzeć na oczy, czas stać się mężczyzną. Chociaż poczekaj, ty już nim jesteś. Jesteś fizycznie, ale umysłowo nadal jesteś chłopcem, który nie wie jak rozwiązać poszczególne nieporozumienia. Nie wierzysz w siebie? To jest Twój problem? Jesteś Justin Bieber do cholery! Jesteś najbardziej pożądanym zawodnikiem na świecie! Jeszcze Ci mało? Możesz mieć każdą, wskażesz palcem i masz. Na zawołanie! Gdzie się podział imprezowy Bieber? Gdzie się podział koleś, z którym wszyscy uwielbiali imprezować? No tak… zgubił się. Zabłądził pomiędzy wolnością a zobowiązaniem. Nie chcesz zobowiązań. Nie chcesz związku! Nie nadajesz się do tego! Kiedyś wspomnisz me słowa a dopiero wtedy zrozumiesz, że tak naprawdę miałem rację. Przyjaźnimy się, ale mam cichą nadzieję, że jednak będziesz mógł cierpieć z powodu złego wyboru. I będziesz, jako przyjaciel gwarantuję Ci to. Życie pieprzy nas wszystkich.
Wszystko przewijało się tak szybko, że nawet nie zorientował się kiedy zatrzymał się na parkingu i zaczął uderzać rękoma o kierownice. Zatracił się przez chwilę w swoich myślach i zrozumiał coś co dawno powinien zrozumieć. To prawda, że uciekał. To prawda, że nie chciał zobowiązać i to prawda, że nie nadaje się do związku. Był innym typem człowieka co pokazał będąc z Sereną. Lubił sobie od czasu do czasu przelecieć laskę, lubił od czasu do czasu upić się do upadłego a uwielbiał wręcz wszczynać skandale. Taki był zanim poznał Cambrię.
__
Rozdział dodawany był już wczoraj, ale blog.onet odmówił posłuszeństwa. Pięciu osobom podesłałam rozdział na maila. Wywarł pozytywne wrażenie dlatego myślę, że wszystkim się spodoba.
Statystyki
- Wszystkich wizyt: 304823
- Dzisiaj wizyt: 51
- Wszystkich komentarzy: 2642
Twitter
- niech mnie ktoś mocno jebnie i powie NIE! w Sobotę umówiłam się do fryzjera... kurwa znowu robię Ombre. niedługo włosy mi