Dwudziesty | koniec części pierwszej
2 SIERPIEŃ 2012
Napisane przez smitchies w Opowiadania
13 Komentarze
Dwudziesty
koniec części I
koniec części I
Cambria z każdą minutą byłazdenerwowana coraz bardziej. Długą białą suknie miała już na sobie, miałaodsłonięte ramiona a włosy upięte w klasycznego koka, z dodatkami wyglądałanaprawdę cudownie. Przejrzała się w lustrze i uśmiechnęła się lekko. W jejoczach było widać niepokój, ale była pewna. Była pewna swojej decyzji pomimowszystkich wątpliwości. Do pokoju weszła rodzicielka brunetki. Zakryła dłoniąusta po czym wytarła spływającą łzę po policzku.
-Wyglądasz pięknie, kochanie. – powiedziała drżącym głosem i przytuliła córkę dosiebie. Była szczęśliwa… wiedziała, że to najszczęśliwszy dzień w jej życiu.Uwielbiała Marka co jeszcze bardziej ją cieszyło. Ślub z tak porządnym facetemtylko ją satysfakcjonował.
-Dziękuję mamo. Nie płacz. – zaśmiała się i przejechała dłonią po plecachrodzicielki. – Strasznie się denerwuję. Co jeśli Mark się rozmyśli? Co jeślipomylę przysięgę? – zaczęła chodzić w kółko mówiąc coraz szybciej. Po chwiliktoś zapukał do drzwi pokoju dziewczyny. Zatrzymała się i spojrzała w ichstronę. – Proszę. – powiedziała cicho i wzięła głęboki wdech. W drzwiach chwilępóźniej pojawiła się osoba, której potrzebowała najbardziej. – Nie wierzę!Jamie! – z niedowierzaniem spojrzała na niewysoką blondynkę uśmiechającą się doniej od ucha do ucha. Była to siostra Justina, z którą mimo wszystko zawszeutrzymywała kontakt. Była jak jej druga najlepsza przyjaciółka. – Nawet niewiesz jak się cieszę, że jednak przyjechałaś! – wpadły sobie w ramiona iwyściskały się najmocniej jak potrafiły. Nie widziały się kilka miesięcy.
-Gdy dostałam zaproszenie byłam w szoku! Jestem taka szczęśliwa, że wreszcieukładasz sobie życie. – powiedziała całując policzek swojej przyjaciółki. –Pięknie wyglądasz.
Jamieprzywitała się z rodzicami brunetki i razem z panną młodą i rodzicami wsiadłado samochodu, którym udali się pod kościół. Sophie już tam czekała, gdyzobaczyła Jamie zareagowała tak samo jak Cambria. Wszyscy już byli w środku,przed ołtarzem stał już Mark, który wraz ze swoim świadkiem spoglądał w stronędrzwi, w których miała pojawić się w raz z ojcem jego przyszła małżonka.Denerwował się, ale odrzucał od siebie wszystkie niepokojące myśli. Wiedział,że wszystko będzie tak jak sobie zaplanował.
Kilkaminut później zabrzmiała muzyka a ogromne drzwi się otworzyły. W nich stanęłabrunetka ze swoim ojcem a za nimi trzy druhny w blado różowych sukienkach.Powoli zaczęły zmierzać ku ołtarzowi, Cambria dyskretnie rozglądała się pokościele… chciała go zobaczyć. Zaniepokojona, że go nie widzi zaczęła szukaćRogera. Jego również nie było przez co w jej głowie zaczęły mnożyć się czarnemyśli. Gdy już stanęła przed ołtarzem obok mężczyzny, którego kochała –wszystkie obawy zniknęły. Nie było już niepokoju a myśli, które przed chwiląprzewijały się przez jej głowę przestały przez chwilę nad nią przeważać. Teraznajważniejsza była Ona i to co działo się teraz.
-Zabraliśmy się tutaj, aby połączyć tych dwojga w związek małżeński… […] –ksiądz zaczął swoją kwestię. Zapominając o całym bożym świecie wpatrywała się woczy ukochanego, szukała tego czego oczekiwała.
Po raz piąty przejechał się potorze i po raz setny sprawdził hamulce, skrzynię biegów i gaz. Wszystko było wdobrym stanie, czuł się pewnie. Wjechał na warsztat a cały Team zaczął zmieniaćopony i ulepszać całe auto do wyścigu. W międzyczasie przeszedł się kawałek irozejrzał się po stadionie. Było mnóstwo widzów, uwielbiał jeździć przy takdużej widowni. To nakręcało go jeszcze bardziej, czuł adrenalinę. Zamiast tegouczucia, przejmował się ślubem, który właśnie trwał. Wiedział, że jego rodzicetam są i że jest tam też jego siostra, wyciągnął telefon z kieszeni i napisałkrótkiego smsa Sophie, że nie będzie go na ślubie ponieważ nie zdąży. Szybkodostał odpowiedź, ale nie zdążył przeczytać. Od razu zawołano go na warsztat.Odłożył telefon do samochodu i wrócił dowarsztatu gdzie był sprawdzany jego samochód wyścigowy.
-To za ile będzie ten wyścig? – zapytał się Rogera, który skończył rozmawiać zkimś przez telefon.
-Za pół godziny. Jeden zawodnik się spóźnia dlatego przesunęli go o pół godziny.– wyjaśnił mężczyzna i poklepał Justina po ramieniu. – To Mark. – brązowooki spojrzałna niego i zaśmiał się.
-Mark? Już widzę minę Cambrii jak zostawia ją na weselu. – mruknął.
-Spoko, Ona zrozumie. Ale obawiam się, że ty to znosisz gorzej.
-Nie zaczynaj… – powoli wszystko w nim zaczynało się gotować.
-Justin daj sobie z nią spokój. Lubię ją, ale przespała się z Tobą i wróciła doniego! Nie wierzę, że możesz teraz normalnie iść na to pieprzone wesele ipatrzeć jak się całują.
-Dosyć tego! Myślisz, że dlaczego nie protestowałem przyjeżdżając tutaj?Myślisz, że dlaczego wyjechałem ze stanu? Jak myślisz dlaczego?! Kocham Ją inie mów mi co mam robić. Za mnie życia nie przeżyjesz. – warknął i potrącił goramieniem mijając go. Był wściekły.
Atmosfera w kościele byławyjątkowa. Oboje wpatrywali się w swoje oczy i cytowali swoje przysięgi.Rodzice Marka uśmiechnięci spoglądali na parę i niedowierzali własnym oczom.Rodzice Cambrii byli dumni z córki. Wierzyli, że pewnego dnia pozna kogoś kto będziewart jej ręki i faktycznie znalazła. Tak przynajmniej im się wydawało. Z koleirodzice Justina i nawet sama jego siostra… czuli dziwne ukłucie w sercu. Jamiewiedziała, że to powinien być jej brat. Może nie traktował jej należycie, alebyli wprawdzie w sobie zakochani. Nie chciała tego mówić swojej przyjaciółce,nie w tak ważnym dla niej dniu. Rodzice uważali, że na miejscu Marka powinienstać Justin. On był dla niej idealnym kandydatem. Niestety losy potoczyły sięinaczej niż każdy się spodziewał.
-Teraz możesz pocałować pannę młodą. – skończywszy ksiądz uśmiechnął się a w tlezabrzmiały brawa gdy usta tych dwojga się złączyły. Zamykając oczy Cambria czułasię jak w niebie. Czuła, że jest z odpowiednią osobą.
Wychodzącz kościoła goście zaczęli rzucać ryżem. Śmiech brunetki rozniósł się po ulicy auśmiechy na twarzach jej najbliższych były najpiękniejszym widokiem jakikiedykolwiek widziała. Pod kościół podjechała limuzyna, Cambria wraz z mężem i druhnamiwsiadła do pojazdu i ciesząc się sobą odjechali w stronę miejsca gdzie miałoodbyć się huczne przyjęcie weselne.
Dzwonili już od jakiegoś czasu,ale nie mogli się dodzwonić. Nie odbierał komórki aż w końcu udało się. Wsłuchawce odezwał się Mark a w tle słychać było śmiechy kobiet.
-Masz dwadzieścia minut. – odezwał się męski głos i zakończył połączenie. –Odebrał. Niedługo powinien być. – wszyscy czekali tylko na niego. Bez jednegozawodnika wyścig zostanie unieważniony.
-Pewnie i tak nie przyjedzie. – mruknął Justin i oparł się o maskę samochodu.Wszystkie były już ustawione na starcie. Czekali tylko na Marka.
-Oj zamknij się. Twój nastrój mnie denerwuje. – odezwał się jeden z zawodnikówna co brunet od razu zareagował. Podszedł do niego i rozpoczął bójkę.Rozdzielił ich Roger, który stał najbliżej tej dwójki.
-Justin! Do cholery! – wydarł się spoglądając na przyjaciela. – Rozumiem Twojąsytuację, ale opanuj się bo Cię zdyskwalifikują. – na tym się skończyło.Odszedł kawałek od wszystkich i usiadł na środku toru. Miał dosyć tego dnia.
Dojechali na miejsce gdziewszyscy już byli. Wysiedli i ruszyli w tłum. Wszystko zapowiadało sięniesamowicie.
-Kochanie… – porwał brunetkę na bok i czule pocałował ją w usta.
-Tak? – zapytała.
-Muszę jechać na tor. To tylko czterdzieści pięć minut. Zaraz wrócę. – spojrzał sięw niebieskie oczy swojej żony i lekko się uśmiechnął. Chciała aby był towyjątkowy dzień dla nich, ale to była jego praca… Szkoda, że nie rozumiałaś tego jak byłaś z Justinem idiotko. Skarciłasię w myślach i kiwnęła głową. Pocałował ją jeszcze raz i pobiegł po samochód.
Wsiadłdo środka i odpalił silnik, z piskiem opon odjechał w stronę stadionu gdziewszyscy już na niego czekali.
-Patrzcie ktoś jedzie! – krzyknął jeden z uczestników wyścigu. Po chwili wszyscyzobaczyli wybiegającego z auta Marka. Pobiegł się przebrać i sprawdzićsamochód. Następnie ustawił go obok wszystkich i wysiadł z niego.
-Jestem gotowy. – powiedziawszy to każdy kiwnął głową i zakładając kask wsiadłdo samochodu. Chwilę później został odliczany czas. Na znak wszyscy ruszyli.Justin jechał niepewnie, w jego głowie kłębiło się za dużo myśli. Bał się, żeprzez przypadek mógłby spowodować wypadek.
Wszystko działo sięszybko. Samochody wyprzedzały się z ogromną prędkością, na jednym z zakrętówobaj zaczęli się spychać. Nie darował mu tego, że się spóźnił. Nie darował mutego co zrobił jego koledze. Wszystko potoczyło się tak szybko, że chwilępóźniej samochód bruneta okręcił się i był tuż przed maską drugiego samochodupowodując tym groźny wypadek. Auto przekoziołkowało z nim w środku a z każdąsekundą inna część samochodu odpadała. Stracił przytomność, już wystarczająconarobił na torze. Nie kontrolował już wszystkiego, nie był nawet w stanie. Jegociało mimo iż było zapięte, rzucane było z siedzenia na siedzenie. Nagle spodmaski samochodu zauważono ogień. Wyścig został zatrzymany a strażacy na miejscuugasili pożar. Sanitariusze od razu rozpoczęli akcję wydobywania ciała zpojazdu. […]
Opuścił tor i szybko podbiegł dosamochodu. Odpalił silnik i wcisnął gaz do samego końca w przeciągu dziesięciuminut znalazł się pod miejscem gdzie odbywało się wesele. Gasząc silnik wybiegłz samochodu i wbiegł na przyjęcie. Wszystkie pary oczu zwróciły się ku niemu.Patrzyli na faceta w kostiumie rajdowca i nie wiedzieli o co chodzi. Cambria zprzerażeniem w oczach podeszła do niego a za nią Sophie wraz z siostrą Justina.Złapał się za głowę i wziął kilka głębokich wdechów. Nie wiedział do końca jakto powiedzieć.
-Co się stało? – zapytała drżącym głosem. – Justin dlaczego jesteś w tymkostiumie?! – krzyknęła.
-Podczas wyścigu… był wypadek. Paul i … – nie dokończył bo brunetka wybuchłapłaczem. W jednej chwili jej najważniejszy dzień stał się najgorszym w życiu.Złapała ją Sophie by nie upadła na ziemię. Spojrzał się na swoją siostrę, któradłoń trzymała przy ustach. Wszyscy byli cicho. Słychać było szloch rodzicielkiMarka i przyjaciół. Nie czekając dłużej wziął telefon do ręki i wykręcił numerdo Rogera. On przekazał mu informacje na temat szpitala i rozłączywszy sięwziął dziewczynę za rękę i przyciągnął ją do siebie. – Zabiorę Cię do niego. –powiedział i kiwnął głową na siostrę i Sophie aby pojechały z nimi. […] Całyten dzień był największym koszmarem jaki mógłby im się przyśnić.
__
Mam Was! :) Na pewno tego to się nie spodziewaliście. Jeszcze namieszam w tym opowiadaniu :)
Tutaj macie zwiastun do drugiej części opowiadania – http://www.youtube.com/watch?v=N7c_zsbG54s&feature=youtu.be.
Tutaj macie zwiastun do drugiej części opowiadania – http://www.youtube.com/watch?v=N7c_zsbG54s&feature=youtu.be.
Statystyki
- Wszystkich wizyt: 304824
- Dzisiaj wizyt: 52